- Choć trwa narodowa kwarantanna, kontynuujemy produkcję, ponieważ obowiązują nas wieloletnie kontrakty z największymi sieciami handlowymi w Polsce i za granicą. Nie możemy sobie pozwolić na nie realizowanie zamówień, bo z tych umów wynikają duże kary finansowe – mówi Maciej Bursztein, członek zarządu oraz dyrektor do spraw rozwoju Formaster Group, właściciela marki Dafi.
Jak zaznacza, obie fabryki pracują na pełnych obrotach, ale modyfikacji uległa organizacja pracy. Maciej Bursztein mówi, że nowy tryb funkcjonowania produkcji został zestrojony z wytycznymi oraz zarządzeniami wprowadzonymi przez rząd i służby państwowe na czas stanu epidemii. Poza tym znaczna część produkcji Dafi, szczególnie linie technologiczne, które produkują 30 tysięcy filtrów na zmianę, jest zautomatyzowana i pracuje w pomieszczeniach typu „clean room” - czysty pokój.
- Każdy pracownik przy wejściu na teren fabryk oraz w trakcie wykonywania pracy dobrowolnie poddaje się pomiarowi temperatury. Cieszę się, że pracownicy rozumieją powagę sytuacji. Nieustannie sterylizujemy powierzchnię produkcyjną i dezynfekujemy klamki oraz inne rzeczy, które są wielokrotnie dotykane przez różne osoby. Epidemia niewiele zmienia u nas pod względem stosowania środków ochrony osobistej, ponieważ prowadzimy tak zwaną czystą produkcję. W miejscu wytwarzania filtrów obowiązuje rygor noszenia ich na sobie – mówi Maciej Bursztein.
- Przeorganizowaliśmy także system pracy zmianowej. Obecnie mamy więcej zmian i dzięki temu mniejszą obsadę na każdej z nich. Firma od dłuższego czasu inwestuje w automatyzację produkcji. Wiele procesów technologicznych odbywa się praktycznie bez udziału człowieka. To wszystko pozwala nam utrzymać wolumen produkcji na takim samym poziomie jak w okresie sprzed epidemii – podkreśla Maciej Bursztein.
Pracownicy z innych działów, jak choćby księgowości, promocji czy rozwoju i badań, wykonują zadania w trybie home office, czyli zdalnie, z domu.
Wre także budowa nowej fabryki Dafi w Bilczy.
Zdaniem Macieja Burszteina gospodarcze skutki epidemii będą dotkliwe dla sektora prywatnego. - Obawiam się, bo na tym wszyscy stracą. Dotknie to moich przyjaciół, którzy pracują w innych branżach. Kondycja firm osłabi się, w efekcie czego będą zwalniać ludzi. Teraz ciężko oszacować, jak duże będą straty dla gospodarki, ale ich skala na pewno będzie znacząca. Trzymam kciuki za inne firmy, by poradziły sobie i przetrwały ten ciężki czas - mówi.